Dzisiejszy post dedykuje dla znanego chyba wszystkim, którzy są w temacie giełdy - Martina Zweiga,
zmarłego w 18 lutego bieżącego roku w wieku 70 lat. Martin Zweig był
jedną ze sław na Wall Street, był osobą z której każdy kto marzy o
poważnej grze powinien brać przykład. W skrócie przedstawię jego
biografię. Od dziecka dążył do tego by zostać graczem giełdowym i z
tylko z tego rzemiosła czerpać zyski. Pierwsze inwestycje przeprowadził
mając 13 lat, od dziecka miał dryg do finansów. Po liceum w ciągu 5 lat
ukończył trzy prestiżowe uniwersytety, uzyskując z marszu tytuł doktora
finansów. Był zarówno inwestorem jak i doradcą, komentatorem i autorem
bestsellerowej książki Winning on Wall Street - którą również warto przeczytać, choćby dla samego siebie. Wydawał też jeden z najbardziej prestiżowych biuletynów Zweig Forecast,
którego wskazania przyniosły w ciągu 15 lat średnią roczną stopę zwrotu
15,9 proc. Oprócz tego zarządzał stworzonym przez siebie funduszem
Zweig-DiMenna Partners, który należał do 15 najskuteczniejszych firm
inwestycyjnych w USA. Dla mnie jest to jeden z autorytetów, tych z
najwyższej półki.
Konserwatywne inwestowanie we wzrost - tak nazywa się "system" czy "metoda" którą się kierował Zweig,
łączy czynniki techniczne i fundamentalne. Oparta jest o bardzo proste
czynniki: wzrostowy trend szerokiego rynku i rosnące zyski spółek.
Jednak w przeciwieństwie do większości znanych inwestorów, Zweig opisał
bardzo dokładnie warunki swojej strategii i podał je do wiadomości
publicznej.
Przy doborze spółek najpierw przesiewamy je przez sito obostrzeń
fundamentalnych. Konieczny jest stały wzrost przychodów ze sprzedaży w
tempie co najmniej 20 proc. przez 5 lata i wzrost rocznego zysku na
akcję o co najmniej 20 proc. rocznie także przez 5 lata. Kolejne czynnik
to C/Z >5 i nie większe niż 1,5x średnia rynkowa. Zweig unikał
spółek bardzo tanich, podejrzewał je o zawartość "pułapki".
Kolejne ostre kryteria to tempo wzrostu kwartalnego zysku na akcję,
które powinno być większe niż kwartał i rok wcześniej, a z ostatnich
trzech kwartałów większe niż z analogicznego okresu roku poprzedniego.
Oprócz tego spółka powinna posiadać zadłużenie mniejsze niż średnia
rynku i sektora. W zestawieniu nie mogą się pojawić spółki, które choćby
raz odwołały prognozę finansową w przeciągu ostatnich 3 lat oraz te, w
których insiderzy pozbywali się akcji.
Dodam, że na GPW są spółki spełniające te kryteria, jednak jest ich bardzo mała ilość - do policzenia na palcach jednej ręki.